Z rywalem z Półwyspu Iberyjskiego reprezentacji Polski zawsze grało się bardzo trudno, dlatego był jednym z tych, których chcieliśmy uniknąć podczas losowania fazy grupowej najbliższego Euro.
Niewiele jest drużyn, które równie bardzo nie „leżą” biało-czerwonym, co Hiszpania. Mecze z nią kojarzą się z bieganiem za piłką, trudnością w skonstruowaniu sensownej akcji, huraganowymi atakami przeciwnika i wysokimi porażkami. Dość powiedzieć, że w całej historii Polska zdołała ją pokonać tylko trzykrotnie, przy czym jest tu mały „haczyk”. Albo i nie taki mały – dwa z tych zwycięstw nie są w ogóle zaliczane do oficjalnych statystyk!
Kwalifikacje olimpijskie
Czemu tak? W eliminacjach do igrzysk olimpijskich w Monachium, na których Polacy w 1972 roku sięgnęli po złoto, mierzyliśmy się z Hiszpanią, tyle że… składającą się z piłkarzy niezawodowych. Oba mecze zakończyły się wygranymi biało-czerwonych 2:0. W Gijon gole strzelali Joachim Marx i Włodzimierz Lubański, w rewanżu w Szczecinie dwukrotnie do siatki trafił Zygmunt Maszczyk.
To był 1971 rok. Blisko dekadę później, w 1980 roku, w ślady „Zygi” poszedł Andrzej Iwan. Polska, która była wtedy w okresie – ujmijmy to – „międzymedalowym” (3. miejsce na mundialach w 1974 i 1982), wygrała 2:1 w Barcelonie, a obie bramki były dziełem właśnie Iwana. To była towarzyska potyczka. Nigdy wcześniej ani nigdy później oficjalnej konfrontacji z Hiszpanami już nie wygraliśmy. A było ich łącznie 10. Poza 1959 rokiem i eliminacjami Euro (2:4 w Chorzowie, 0:3 w Madrycie), grywaliśmy z Hiszpanami wyłącznie towarzysko. Uszczknąć udało się jeszcze 1 remis – w 1994 roku, w Santa Cruz, gdzie skończyło się 1:1, a na listę strzelców wpisał się Roman Kosecki, doskonale przeciwnikom znany, bo będący wtedy snajperem Atletico Madryt. Poza tym – za każdym razem kończyliśmy na tarczy.
Historyczna porażka Polski z Hiszpanią
Ostatnie dwie dekady to tylko dwa mecze. W 2000 roku – 0:3 w Kartaginie w debiucie selekcjonerskim Jerzego Engela, zaś w 2010 roku – 0:6 w Murcii, w niemalże w przededniu mundialu w RPA, na którym biało-czerwoni nie grali, a który ostatecznie padł łupem właśnie Hiszpanów. Wielu polskich kibiców do dziś ma w głowie obrazek, jak Artur Sobiech, napastnik Ruchu Chorzów i reprezentacyjny kadrowicz, uganiał się za rywalami, bez powodzenia chcąc wymienić się z którymś koszulką. Kadrę prowadził wtedy Franciszek Smuda. Od tamtej pory z Hiszpanią już nie graliśmy, ten pierwszy raz po 10 latach miał mieć miejsce na Euro, w Bilbao.
Reprezentacja młodzieżowa też dostała lanie
Nie znaczy to, że z ostatniej dekady nie mamy z tym przeciwnikiem złych wspomnień. Przed rokiem, na młodzieżowych mistrzostwach Europy U-21, będących jednocześnie kwalifikacjami do igrzysk w Tokio, rewelacyjnie spisujący się wcześniej biało-czerwoni pod selekcjonerską batutą Czesława Michniewicza zostali przez chłopaków z Półwyspu Iberyjskiego odarci ze złudzeń. Było 3:2 z Belgią, 1:0 z Włochami – a potem nastąpiło lanie z Hiszpanią 0:5. Koniec marzeń o wyjściu z grupy, o sukcesu na młodzieżowym Euro, o kwalifikacji olimpijskiej. Pamiętamy do dziś. Brr. A niestety historia wskazuje, że za rok, na Euro, w Bilbao, wcale nie będzie łatwiej.