Reprezentacja Polski w jesiennej edycji Ligi Narodów nie dała rady pokonać żadnego z dwóch wyżej notowanych rywali – ani Holandii, ani Włochów. To nie pierwszyzna. Z drużynami z czołówki rankingu FIFA biało-czerwoni wygrywają niezwykle rzadko.
Minimalizm czy realna ocena możliwości? Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN i najpoważniejszy kandydat na przejęcie stanowiska po Zbigniewie Bońku, po starcie reprezentacji Polski w Lidze Narodów przekonywał, że prezentujemy przyzwoity, ale jedynie średni europejski poziom.
Reprezentacja Polski = średni europejski poziom
– Graliśmy cztery mecze z Włochami oraz po dwa z Portugalią i Holandią, nie odnosząc ani jednego zwycięstwa. Tylko trzy razy zremisowaliśmy. To jednoznacznie pokazuje, że jesteśmy poza ósemką w Europie. Być może kibicom marzyło się, że jesteśmy już tacy mocni, bo cyklicznie wygrywamy z Bośnią oraz innymi tej klasy rywalami i możemy skutecznie powalczyć z mocniejszymi zespołami. Niestety, tak nie jest. Nasza reprezentacja obecnie prezentuje przyzwoity, ale tylko średni europejski poziom. Uważam, że nie jest żadnym wstydem i ujmą przyznać, że jesteśmy słabsi. Jeśli w czterech meczach z Włochami dwa razy remisujemy i dwa razy przegrywamy w sposób zdecydowany, to jesteśmy od nich gorsi. Jak Holendrzy dwa razy wygrywają z nami w ewidentny sposób, to jest tak samo. O czym tu dyskutować? – pytał retorycznie Koźmiński w Polskiej Agencji Prasowej.
Turyści z Argentyny
Patrząc na czołową dwudziestką aktualnego rankingu FIFA, w ostatniej dekadzie mierzyliśmy się ze sporą częścią rywali. O różną stawkę; towarzysko, przy okazji eliminacji do wielkich imprez czy też na tych imprezach, mundialu czy mistrzostwach Europy. Wygraliśmy dwa albo trzy mecze – w zależności od interpretacji, bo Szwajcarię (16. miejsce) pokonaliśmy w 1/8 finału Euro 2016, ale dopiero po rzutach karnych. Towarzysko pokonaliśmy Argentynę (7.), choć to historia już nieco zakurzona, bo z 2011 roku. Mecz odbył się na stadionie Legii Warszawa, przygotowujący się do domowego Euro pod okiem Franciszka Smudy biało-czerwoni wygrali 2:1 po golach Adriana Mierzejewskiego i Pawła Brożka, a rywale wystąpili w bardzo rezerwowym składzie. Dość powiedzieć, że znalazło się w nim miejsce nawet dla pomocnika… Legii, Alejandro Cabrala, który – jak żartowano – widocznie służył reszcie drużyny za przewodnika po nocnych atrakcjach stolicy.
Wygrana z Niemcami ich zbudowała
Najbardziej spektakularnym zwycięstwem tej dekady było oczywiście 2:0 z Niemcami na Stadionie Narodowym w eliminacjach Euro 2016. Świeżo upieczeni mistrzowie świata jesienią 2014 zderzyli się w Warszawie z rewelacyjnym Wojciechem Szczęsnym, bramki tamtego wieczoru zdobywali tylko Polacy: Arkadiusz Milik i Sebastian Mila. Ten mecz zbudował kadrę Adama Nawałki, która od tamtej pory nabrała wielkiego rozpędu. Ale z rywalami z topu łatwo nie było. Odpadnięcie z Portugalią na Euro 2016 po karnych, towarzyskie remisy z Chile czy Urugwajem, porażka w rewanżu z Niemcami czy bezbramkowy remis z nimi na Euro 2016, do tego porażki z Kolumbią i Senegalem na mundialu 2018, będącym końcem Nawałki na stanowisku selekcjonera. Patrząc na obecny ranking FIFA wygrała z jeszcze jednym mocnym rywalem, Danią, W eliminacjach do mundialu 2018 pokonała ją 3:2 na Narodowym po hat tricku Roberta Lewandowskiego, ale wtedy potraktowano to nie jako wielki sukces, a spełnienie powinności faworyta. Po rewanżowej klęsce 0:4 w Kopenhadze larum grali.
Wyzwanie dla Polski – mecze z Anglią i Hiszpanią
Jerzy Brzęczek póki co nadal czeka na tak spektakularną wygraną, jaką odniósł Leo Beenhakker z Portugalią czy Adam Nawałka z Niemcami. Okazji było całkiem sporo, ale szczytem możliwości są dotąd dla prowadzonej przez niego reprezentacji wyjazdowe remisy z Włochami i Portugalią w Lidze Narodów AD 2018. W tej drugiej LN ugraliśmy tylko domowy remis z Italią, przy dwóch porażkach z Holandią. Może wyjdzie w 2021 roku? Na Euro Hiszpania i zamykająca 2. dziesiątkę rankingu FIFA Szwecja, a wcześniej – wyprawa do Anglii w ramach eliminacji mundialu w Katarze…