Choć nasza liga nie uchodzi za europejską czołówkę, to obecnie nie brakuje w niej zawodników, którzy mają szansę wyjazdu na przyszłoroczne finały mistrzostw Europy.
Rok to w futbolu szmat czasu, prawdziwa wieczność, podczas której wszystko może się zdarzyć, dlatego próba wytypowania, kto z zawodników-obcokrajowców aktualnie grających w ekstraklasie może wystąpić w finałach Euro 2021, wydaje się bardzo karkołomna. Tym niemniej, można pokusić się o wskazanie kilkunastu nazwisk znajdujących się w kręgach zainteresowania selekcjonerów ich narodowych reprezentacji. W razie eksplozji formy, albo po prostu w razie braku załamania tej aktualnej, bilet na czempionat Starego Kontynentu mogą uzyskać.
Młotek godny pozazdroszczenia
Nr 1 to oczywiście Petteri Forsell. Poczciwy grubasek z Finlandii, dysponujący jednak takim młotkiem w nodze, tak wspaniałym uderzeniem z rzutu wolnego, że pozazdrościć mogłoby wielu znacznie bardziej klasowych piłkarzy. W warunkach ekstraklasy klasowy jest Forsell. Korona Kielce co prawda spadnie, ale środkowy pomocnik może uważać się za wygranego. Zimą wrócił do Polski, by regularnie grać i wywalczyć przed Euro miejsce w kadrze Finlandii, której selekcjoner ceni polską ligę. Prócz kielczan nie było jednak chętnych i gdyby nie upór ówczesnego trenera Mirosława Smyły, być może Forsell nie cieszyłby swoją grą naszych oczu. Gdyby Euro nie zostało przełożone, „Piotruś Pan” pojechałby tam na pewno, będąc częścią czegoś dla swej ojczyzny wyjątkowego, bo Finlandia awansowała na Euro po raz pierwszy. W grupie trafiła na Belgię, Rosję i Danię.
Gytkjaer w kadrze też strzela
Możliwe, że w meczu Finlandia – Dania zobaczymy kilku dobrych znajomych z ekstraklasy. Duńczycy – to oczywiście Christian Gytkjaer, przyszły król strzelców ekstraklasy, który w kadrze ma dobry czas. Statystykę ma imponującą – 9 występów, 5 goli. Czy pracować nad nią będzie nadal jako przedstawiciel polskiej ekstraklasy? Szanse nie są duże, bo 30-latek ma swoje oczekiwania finansowe, które mogą być trudne do spełnienia czy to dla Legii, czy Lecha, którego barw bronił przez trzy ostatnie sezony. Wyjechać z Polski może też Mikkel Kirkeskov. Lewy obrońca Piasta Gliwice szansę na udział w Euro ma nieporównywalnie mniejszą niż Gytkjaer, ale kto wie…
Czescy wieżowcy
Polskę opuszczą też zapewne Adnan Kovacević (Korona Kielce), który z Bośnią może powalczyć o Euro w barażach z Irlandią Północną, Irlandią czy Słowacją. Słowacy to z kolei Lubomir Satka (Lech Poznań) czy Jaroslav Mihalik (Lechia Gdańsk). O ile reprezentantów-Słowaków w ekstraklasie zawsze kilku grało, o tyle dużo trudniej było dostać się do kadry innych południowych sąsiadów – Czechów. Byłaby to sensacja, ale nie wydaje się całkiem niemożliwe, by z czeską ekipą w Euro walczyli Tomas Pekhart, rosły napastnik odbudowujący się w Legii, czy Tomas Petraszek z Rakowa Częstochowa. Bramkostrzelny stoper-wieżowiec znalazł się na celowniku selekcjonera, ale plany pokrzyżowała pandemia.
Z Doniecka do Poznania
W Lechu Poznań gra dwóch cenionych Ukraińców, Wołodymir Kostewycz i – przede wszystkim – wypożyczony z Doniecka obrońca Bogdan Butko, mający na koncie ponad 30 występów w narodowych barwach i wracający w „Kolejorzu” do dawnej formy. Nadmieńmy, że Chorwatom nie umykają dobre występy bramkarza Dantego Stipicy w Pogoni Szczecin.
Część tych nazwisk pewnie wkrótce pożegnamy, ale życie nie znosi próżni i w nowych rozgrywkach zapewne objawią się nowe. I znów będzie można robić to, co kibice lubią najbardziej. Czyli osądzać, spekulować, dyskutować, czy podziwiać. Jak Forsella.